places2visit.pl

Sokolica i Trzy Korony … z bobasem

Sokolica i Trzy Korony – najbardziej znane pienińskie szczyty. Cel przynajmniej połowy wycieczek szkolnych jak i innych wypraw w tamte rejony. Dwie wycieczki, dwa rożne dni i zupełnie inne warunki pogodowe. A przede wszystkim z dziećmi. I nie da się ukryć, że z małymi dziećmi.

sokolica

Wycieczki w góry z małymi dziećmi miały, mają i będą mieć zarówno swoich przeciwników, jak i zwolenników. Głównym argumentem przeciwników jest przekonanie, że takie wycieczki są dla dzieci za trudne, że dziecko nie da rady, że zrobi sobie krzywdę, nic z tego nie będą pamiętać itp. Natomiast zwolennicy wycieczek w góry z dziećmi przekonują, że jest to czas spędzony na świeżym powietrzu, przez cały czas z rodzicami i jeżeli dziecko ma przygotowaną odpowiednią ilość jedzenia, picia i odzieży na każdą ewentualność to dlaczego nie można spróbować? Jeżeli trasa zostanie wybrana biorąc pod uwagę możliwości najmłodszego pieszego uczestnika, to może to być całkiem fajna zabawa. A argument, że przykładowo trzylatek nie będzie nic z tego pamiętał może okazać się nietrafiony. Bo pamięć dziecka nie raz jeszcze może nas zaskoczyć. Nasz niespełna półroczny Wojtek owszem nie będzie tej wycieczki pamiętać, ale ile się dotlenił to jego, a czas spędzony ze szczęśliwymi rodzicami przekłada się w dużym stopniu na szczęśliwe dzieci. A potem za kilka lat otworzy album ze zdjęciami, pokaże palcem i powie: „A tutaj spałem na szczycie Trzech Koron”

Nowszy wpis z wycieczki na Sokolicę znajdziecie tutaj: Pieszo na Sokolicę i rowerem Przełomem Dunajca

Sokolica czyli o co chodzi z tą sosną?

Sokolica to kolejne najpopularniejsze miejsce w Pieninach. Szczyt ten wznosi się na wysokość 747 metrów n.p.m, a jego południowe ściany opadają wprost w przełom Dunajca, co mieliśmy okazję zobaczyć podczas spaceru Pienińskim Przełomem Dunajca. Najprawdopodobniej nazwa szczytu wzięła się z mieszkających tam kiedyś sokołów. Ze Szczawnicy na Sokolicę prowadzi niebieski szlak. Jedną z jego atrakcji jest przeprawa przez Dunajec na drugą stronę rzeki. Koszt takiego przewozu to 3 zł/dorosły i 1,5 zł/dziecko.

Dalej idzie się już tylko i wyłącznie pod górę. Czas przejścia wg znaków wynosi 45 min od przeprawy przez Dunajec, jednak nam zajęło to znacznie więcej czasu. Czym bliżej szczytu tym bardziej stromo dlatego Michał przez całą drogę szedł trzymany za rękę.

Wejście na szczyt Sokolicy (jak również Trzech Koron) jest płatne – 5 zł/bilet normalny, a 2,5 zł za ulgowy. Opłaty te obowiązują od 20.04 do 31.10. Przed ostatnim podejściem na szczyt jest budka z kartkami i pamiątkami w której należy uiścić opłatę za wejście.  A jest ono bardzo strome i śliskie.

Na szczycie znajdują się reliktowe sosny, z uwagi na przystosowanie się tego gatunku drzew do warunków panujących właśnie w tych górach. Mówią że najstarsza z nich może mieć 500 lat. Tą jedną najbardziej charakterystyczną, bo rosnącą nad samą przepaścią fotografują wszyscy. W dole możemy dostrzec zakole Dunajca, którego wody są dość brudne bo poprzedniego dnia padało (w całej Polsce panował wtedy dziki upał, a jak tylko pojechaliśmy w Pieniny to zaczęło padać ;))

Podczas zejścia w dół padał lekki deszcz, jednak szlak prowadził głównie przez las więc zanim zeszliśmy do przeprawy to nie dość, że przestało padać, to jeszcze zrobiła się piękna pogoda. W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze znajdujące się obok szlaku już w samej Szczawnicy Schronisko PTTK „Orlica”.  Schronisko to widać ładnie także ze szlaku biegnącego od granicy ze Słowacją w stronę Szczawnicy czyli z Pienińskiego Przełomu Dunajca.

Trzy Korony

Na wycieczkę na Trzy Korony wybraliśmy się ostatniego dnia naszego pobytu w Pieninach. Dla odmiany było bardzo ciepło, słonecznie i tylko czasem na niebie pojawią się jakaś chmurka. Wybraliśmy szlak prowadzący ze Sromowców Niżnych i asfaltową drogą doszliśmy aż do samego Schroniska PTTK „Trzy Korony”.

Następnie kamienista droga prowadzi do Wąwozu Szopczańskiego. Wąwóz ten uważany za najładniejszą dolinę w Pieninach warto zobaczyć, nawet jeśli nie udajemy się na szczyt Trzech Koron. Tym bardziej że zaczyna on się kawałek za schroniskiem. Jego wysokie strome zbocza opadają do płynącego obok potoku, który w czasie naszej wędrówki jest prawie niewidoczny z powodu suszy. Następnie szlak wkracza do lasu lecz nadal idziemy wzdłuż potoku, który tutaj już jest bardziej widoczny.

W połowie drogi potok zostaje po jednej stronie, a szlak podąża dalej w górę, aż do przełęczy Szopka. Tam są ławki, można odpocząć, iść w stronę szczytu lub zejść w drugą stronę.

I nareszcie docieramy pod sam szczyt. Znajduje się tam miejsce, gdzie można zaopatrzyć się w pocztówki, pamiątki, pieczątki oraz kupić wejściówki na szczyt Trzech Koron. Wejście odbywa się jedną stroną, a zejście drugą. Nie ma możliwości cofania się, bo nie ma na to miejsca.

W dole widać m.in. Dunajec, słowacką część Pienin oraz Czerwony Klasztor (miejscowość i znajdujący się tam klasztor)

Schodząc w dół wracamy inną drogą, gdyż mijamy po drodze Polanę Kosarzyska. Zejście przez zacieniony las jest bardzo przyjemne, choć momentami ścieżka zwęża się do jednej osoby. Jest jedno trudniejsze miejsce do przejścia (węższe, bardziej strome i kamieniste).

Na końcu wystarczy jeszcze przejść przez potok (chwilowo prawie wyschnięty) i już jesteśmy na drodze do schroniska, które ogrzane popołudniowym słońcem wydaje się być przyjemnym miejscem na wypoczynek.

 

W Sromowcach Niżnych, przy przystani flisackiej oraz przy kładce dla pieszych na słowacką stronę, można znaleźć place zabaw dla dzieci. Informacja ta może być czasem dość istotna. Przy kładce znajdziemy również nowe i czyste toalety, jak również kupimy tam na wynos jedzenie, picie i różnego rodzaju pamiątki.

Podsumowując nie da się jednoznacznie określić, która wycieczka była lepsza. Widokowo każda z nich miała swoje lepsze miejsca. Sokolica miała słynną sosnę i strome podejście pod szczyt. Za to z Trzech Koron był lepszy widok z góry. Ale najważniejsze w tym wszystkim było spędzenie wolnego czasu wspólnie z dziećmi i na świeżym powietrzu, a także dopasowanie tempa marszu, miejsc i częstotliwości postojów oraz plecaka pełnego rzeczy, które mogą się przydać. Ciekawe czy dane nam będzie kiedyś wybrać się w Pieniny w czasie złotej polskiej jesieni.

Exit mobile version