places2visit.pl

Dolina Valbony i trekking w stronę Theth

Dolina Valbony

Dolina Valbony – przepiękne i spokojnie miejsce jako alternatywa do gwarnego i zatłoczonego albańskiego wybrzeża.

Dolina Valbony i znajdująca się tam wioska o tej samem nazwie leżą w samym centrum Parku Narodowego Doliny Valbony (Valbona Valley National Park, Parku Kombëtar Lugina e Valbonës). Park ten znajduje się w obrębie Gór Północno-albańskich (Góry Przeklęte) i graniczy od wschodu z Kosowem, od północy z Czarnogórą, a od zachodu z Parkiem Narodowym Theth (Theth National Park). Przez dolinę przepływa rzeka o tej samej nazwie, która jest jedną z najczystszych rzek w kraju, a jej kolor w niektórych miejscach przypomina nam szmaragdową barwę słoweńskiej rzeki Soczy. Droga z Bajram Curi do Valbony jest już pokryta w całości asfaltem, z wyjątkiem jednego remontowanego zakrętu (stan na lipiec 2018 roku).

Dolina Valbony

Nie da się ukryć, że najlepsza pogoda była pierwszego popołudnia po naszym przyjeździe do Valbony. Jak pamiętacie z poprzedniego artykułu, drogę mieliśmy częściowo w deszczu i obawialiśmy się, że przyjdzie nam rozbijać namiot w czasie opadów. Na szczęście wypogodziło się i potem okazało się, że to popołudnie było najładniejsze podczas całego naszego pobytu w dolinie Valbony.

Droga do Theth

Zaplanowany trekking na przełęcz w stronę Theth zaczęliśmy wczesnym rankiem z uwagi na zapowiadany późnym popołudniem deszcz. Niestety niebo już od rana było zachmurzone i nie tak ładne jak poprzedniego popołudnia. Samochód zostawiliśmy na ostatnim parkingu przy hotelu, pod znakiem kierunkowym do Theth. Dalej można zajechać tylko samochodem terenowym z wysokim zawieszeniem, bo droga jest bardzo wyboista i kamienista. Jednak albańscy kierowcy nic sobie z tego nie robią i na własne oczy widzieliśmy jak jechali tam busem, nie wspominając już o porzuconym w połowie drogi samochodzie z wypożyczalni 😉  Przez długi czas idziemy szeroką doliną, która w zimie jest zasypana śniegiem, a na wiosnę cały ten śnieg spływa tamtędy w dół.

Następnie po dojściu do znaków kierujemy się w górę i idziemy wzdłuż różnych ogrodzeń, uważając na zalegające pod nogami produkty uboczne przemiany materii zostawiane przez różne zwierzęta (wykorzystywane do transportu towarów w góry). 

Po niecałych 3 kilometrach docieramy do Rrogam. Tam zatrzymujemy się w miejscowej knajpce, na odpoczynek i lokalną herbatę parzoną z rosnących w okolicach ziół. Ma inny smak niż zwykła czarna herbata do której jesteśmy przyzwyczajeni, ale jest dobra.

Następnym przystankiem jest Simoni Cafe – ostatnia knajpka przed przełęczą. Dojście do niej było już strome i wymagające, a nad Simoni Cafe wisiały chmury zasłaniające całkowicie przełęcz, do której chcieliśmy dojść. To właśnie z tego powodu zdecydowaliśmy, że nie ma sensu iść dalej, bo i tak nic nie będzie widać (a liczyliśmy na widoki z przełęczy). Podobno do przełęczy jest już  tylko godzina drogi do góry.

Przejście z Valbony do Simoni Cafe z dziećmi zajęło nam 3,5 godziny – trasa długości 5,7 kilometra. W dół szliśmy w Rrogam troszeczkę inaczej – po 6 kilometrach i 3 godzinach stanęliśmy obok samochodu. Cała trasa zrobiona tego dnia miała 11,7 kilometra (wraz odpoczynkami i dziecięcym tempem zajęła nam 7 godzin). Najważniejsze: zdążyliśmy wrócić do namiotu przed deszczem, którego czarne chmury było widać w oddali. Szlak do Theth ma 12 kilometrów i jest otwarty tylko w sezonie letnim. W pozostałe miesiące Rrogam jest odcięte od świata, a przebywający tam latem miejscowi na zimę przenoszą się do miasta (np. Szkodry).

Dolina Valbony zrobiła na nas duże wrażenie. Ma ogromny potencjał, ale jeszcze dużo czasu minie, aż stanie się popularną miejscowością turystyczną zresztą bardzo dobrze, ponieważ szkoda ją zadeptywać.

Podczas pobytu w dolinie Valbony zatrzymaliśmy się na polu namiotowym znajdującym się za restauracją Tradita (po lewej stronie na początku miejscowości). Było to miejsce z gatunku darmowych – kosztowało nas tylko 5 euro za dobę za wszystko. Z tyłu za restauracją jest duże pole na namioty, a pod lasem domki do wynajęcia. Jest dostęp do wody i toalety w stylu „na małysza”. Prądu nie braliśmy więc nie wiem czy był dostępny, natomiast darmowe wifi lepiej działało w restauracji niż poza nią. W Tradicie można dużo i smacznie zjeść lokalnych dań w stosunkowo niewysokiej cenie. Karty dań są głównie po albańsku, (zdarzają się próby tłumaczenia na angielski), a gdzieniegdzie są zdjęcia dań. Nie wszystkie dania są zawsze dostępne, a czas oczekiwania na niektóre może być bardzo długi (kilka godzin – ze względu na to że każde danie jest przygotowywane na bieżąco praktycznie od podstaw). Porcje są duże. Jeśli chcecie zamówić dużą porcję, to się dwa razy zastanówcie, bo to są naprawdę duże porcje 🙂

Camping przy restauracji Tradita

Gdzie spać na Bałkanach? Listę campingów na których nocowaliśmy znajdziecie w artykule “Campingi na Bałkanach“. Wolisz coś innego niż namiot? Sprawdź oferty na booking.com.

Booking.com

Co jeszcze zobaczyć na Bałkanach? Sprawdźcie naszą mapę i szukajcie inspiracji

Exit mobile version