places2visit.pl

Pilsko – zimowe wyjście

Pilsko

Zimowe wyjście na Pilsko – nasz zachwyt nad widokami.

Pilsko – drugi co do wysokości szczyt w Beskidzie Żywieckim po „Królowej Beskidów” Babiej Górze. Osiąga wysokość 1557 metrów n.p.m. Często nazwa Pilsko odnosi się nie tylko do szczytu, ale także do całego masywu. Szczyt znajduje się po stronie słowackiej, a granica przebiega kawałek niżej w pobliżu Góry Pięciu Kopców (1534 metrów n.p.m.).

Szczyt jest rozległy i płaski, miejscami porośnięty kosodrzewiną i trawą, spotkamy także liczne okruchy i bloki skalne. Oczywiście w zimie to wszystko jest pokryte śniegiem, a sam szczyt bywa wyjątkowo wietrzny i zdradliwy (w trudnych warunkach łatwo pomylić kierunki świata co może prowadzić do próby zejścia na stronę słowacką). Góra jest słynna z tego że w zimowych trudnych warunkach wygląda tak samo z każdej strony co wyjątkowo utrudnia orientację w terenie (słynny wypadek na Pilsku z 1980 roku). Dlatego kierunek ten wybieramy w zimie tylko wtedy gdy jesteśmy pewni idealnej pogody – tego dnia było 9 godzin słońca i bezwietrznie.

To nie jest nasze pierwsze wejście na Pilsko. Wcześniej byliśmy tam zdobywając Małą Koronę Beskidów w pięknych jesienny warunkach.

Trasa którą wybraliśmy częściowo pokrywa się z biegnącym tutaj Głównym Szlakiem Beskidzkim (kolor czerwony), który przechodzimy w kawałkach. Samochód parkujemy na przełęczy Glinne w pobliżu dawnego przejścia granicznego. Znajduje się tam niewielki parking, w zimie kiepsko odśnieżony przez co szybko się zapełnia. Po drugiej stronie ulicy odnajdujemy szlak i ruszamy. Początkowo jest po płaskim, później zaczyna powoli piąć się w górę. Przed nami podejście prawie 800 metrów w górę na odcinku prawie 5 kilometrów.

Jest cudowna zima. Świeży śnieg dosypał parę dni wcześniej. Jest go bardzo dużo, a na szlaku jeszcze nie ma problemów z zapadaniem się. Drzewa uginają się pod świeżym puchem. Znamy ten szlak więc wiemy co nas czeka. Jednak w zimie idzie się zdecydowanie wolniej.

Po jakimś czasie musimy już uważać bo można wpaść w śnieg po kolana. Ścieżka nie jest już tak udeptana jak wcześniej, ale sądząc po ilości ludzi którzy idą do góry to kilka dni później szlak będzie już na pewno bardzo dobre ubity i wydeptany. Spotykamy także dużo ludzi na skiturach którzy tutaj mogą sobie pozwolić na zjazdy.

W tle Babia Góra

Wyjście na szczyt zajmuje nam o wiele więcej czasu niż sądziliśmy. Za to widoki dookoła są niewiarygodne. Tak pięknej pogody tam dawno nie było. Świeci słońce. Nie ma wiatru. Wręcz idealnie. A Tatry i wszystkie okoliczne góry widać jak na dłoni.

Babia Góra i Tatry

Po krótkim odpoczynku na szczycie schodzimy w stronę Schroniska na Hali Miziowej. Tam obowiązkowa zupa i możemy ruszać w dół czerwonym szlakiem (w zimie przecina on stok narciarski więc trzeba uważać).

Zanim doszliśmy do samochodu to zrobiło się ciemno (w zimie zawsze szybciej zapada zmrok). Oczywiście byliśmy na to przygotowani i każdy miał swoja czołówkę oraz odpowiedni zapas ciepłej herbaty. Tam gdzie się dało to zjechaliśmy na sankach, a cała wyprawa zajęła nam ponad dwa razy więcej czasu niż mówią znaki. Ale dla takich warunków jakie były tego dnia poszlibyśmy na Pilsko jeszcze raz 😉

Exit mobile version